Panta rej powiedział kiedyś Heraklit z Efezu, czyli wszystko się zmienia. Jedyną stałą rzeczą jest zmiana. Generalnie wszyscy wiemy ze zmiana trwa cały czas. Coś się rodzi i coś umiera, coś regeneruje a coś się uszkadza.
Abstrahując od tych oczywistych stwierdzeń medycyna lubi stałość, choć ma świadomość, że teorie i sposoby leczenia się nieustannie się zmieniają. Naturalnie dzieje się to w sposób bardzo zróżnicowany. Czasem trwa kilka, a czasem dziesiątki lat.
Medycyna lubi używać słowa naukowy, ale warto zapytać na ile w istocie jest naukowa, w na ile, w praktyce, często rozchodzimy się między nauką, procedurami, a własnym doświadczeniem.
W obecnym czasie nie jest przecież możliwe, aby być na bieżąco ze wszystkimi badaniami. Co więcej nikt nie ma dobrego sposobu, aby dokonać syntezy pomiędzy poszczególnymi badaniami. Z dużym prawdopodobieństwiem można zatem założyć, że jeżeli w jednym miejscu coś potwierdzono w drugim się to obala lub przynajmniej podaje wątpliwość. Dlatego też lata mijają i nic się nie zmienia pozostawiając stare procedury i stare nawyki.
Zmienność jest trudna do zbadania a uchwycenie powtarzalności jest czasem karkołomne. Dlatego też od czasów Rudolfa VIrchowa (niemieckiego patologa, który jako pierwszy stwierdził, że guz nowotworowy to zmutowane komórki i tkanki) lekarze lubią badać człowieka przez pryzmat komórki. Bada się zatem jej strukturę – fizyczną, chemiczną itd. Komórka jednak żyje i pozostaje w nieustannej zmianie w zależności od środowiska. To zaś przez lata nie było uwzględniane bowiem wprowadza tyle zmiennych do obrazu komórki że po prostu lepiej się tym nie zajmować.
Badanie żywych tkanek i całych organizmów w czasie odpowiedzi na środowisko jest praktycznie pomijane. A przecież, jak zaznaczyliśmy na wstępie, życie jest zmianą. Jak to jest zatem, że najczęściej badamy martwe struktury pod mikroskopem i w modelach komputerowych?
Tworzymy naukę w laboratorium, na modelach zwierzęcych a potem na ludziach zapominając że są to z reguły sztuczne odnoszące się do warunków czasem wręcz nienaturalnych.
Pojawiło się jednak światełko w tunelu pod postacią epigenetyki (nauki zajmującej się badaniem zmian ekspresji genów, które nie są związane ze zmianami w sekwencji nukleotydów w DNA. Ekspresja ta może być modyfikowana przez czynniki zewnętrzne i podlegać dziedziczeniu), lecz ciągle jest ona w powijakach. Wiemy natomiast na pewno, że w każdej chorobie występuje zmiana i pewna dynamika. Co więcej, zanim wystąpi choroba, zmienia się dynamika funkcji ciała. Pewne procesy chemiczne lub elektrofizjologiczne zwalniają a inne przyśpieszają. Skupiając się na badaniu tylko jednego elementu, nie widzimy innych, ciągle nie dostrzegamy całości. W tym momencie nasuwają się pytania:
- Czym jest dzisiaj zdrowie?
- Kto decyduje czym jest zdrowie a czym choroba?
- Czy lekarze podchodzą się do człowieka na serio jeżeli nic nie znajdują w wynikach?
- Kiedy człowiek staje się pacjentem? czy wtedy gdy wyniki coś potwierdzą? a może wtedy kiedy podejmuje leczenie?
- A co z całą rzeszą osób, którzy źle się czują podczas gdy wyniki mają prawidłowe?
Dylemat, kiedy tak naprawdę coś się z nami dzieje, podejmujemy idąc po poradę. Lista problemów ludzi, z którymi udają się lekarzy rośnie proporcjonalnie wykonanych badań które nic nie znajdują (sic!) i co wtedy? Czy jestem zdrowy czy jestem chory? Co mam zrobić – leczyć objawy a może same ustąpią? Stosować profilaktykę, ale jaką, skoro nic nie wiadomo a ja nie czuję się zdrowo? Czekać? a jeśli rozwinie choroba i będzie już zbyt późno? Takie dylematy mają pacjenci
Dlatego jesteśmy pewni, że powinniśmy zmienić paradygmat opieki zdrowotnej mając w uwadze poniższe cele:
- Cel 1: pacjent musi wziąć odpowiedzialność sam za siebie.
- Cel 2: nikt inny jak tylko sam pacjent musi podjąć decyzję czy czuje się dobrze, zdrowo, czy też czuje się chory.
- Cel 3: lekarze muszą poszukiwać metod, które zademonstrują i wyjaśnią złe samopoczucie naszych pacjentów.
W tym momencie docieramy do tego czym jest medycyna funkcjonalna. Choroba nie powstaje jako np. rak, wrzód, egzema, zapalenie. Do choroby doprowadza zawsze jakiś zaburzony proces. Proces to określona funkcja zatem, jeśli poprawiamy funkcje to jest wysoce prawdopodobne że choroba nigdy nie powstanie, a jeśli nawet, to z dużym prawdopodobieństwem będzie miała łagodniejszy przebieg. Dlatego naszą propozycją jest badanie zmiany tzw. dynamiczna termografia. Dynamiczna termografia pokazuje zmianę funkcji i określony proces w kolejnych badaniach, czyli trend.
Na wstępie należy zaznaczyć co mierzymy a czego nie
Nie mierzymy zatem:
- potencjałów elektrycznych,
- oporności skóry,
- potencjałów powyżej punktów akupunkturowych,
- pól elektromagnetycznych,
- pól informacyjnych,
- pól biorezonansowych,
- temperatury.
Mierzymy wyłącznie promieniowanie ludzkiego organizmu w zakresie podczerwieni. Promieniowanie w zakresie podczerwieni skóry ludzkiej koresponduje z temperaturą skóry. Jej temperatura zaś koresponduje z autonomiczną, hormonalną oraz chemiczną regulacją wegetatywnego systemu nerwowego.
Autonomiczna regulacja wegetatywnego systemu nerwowego koresponduje z funkcjami:
- organów,
- skóry,
- mięśni,
- nerwów,
- kości,
- stawów,
- psychiki,
- zachowaniem człowieka i innymi.
Dokonując pomiaru w podczerwieni, mierzymy funkcję polepszenia – usprawnianie funkcji jest najlepszą możliwością działania w kierunku wczesnej i efektywnej prewencji.
W latach 80-tych termografia miała złą reputację, ponieważ funkcja
była równana z diagnozą i wynikami histologicznymi. Mając nową metodę, taką jak nasza, odrodzenie termografii podczerwonej jest już faktem.
Czym jest dokładnie skaningowa diagnostyka termoregulacyjna? Wyjaśniamy w innym artykule.